![]() |
|
nadzieja.pl > tematy > seria: prorocy i królowie |
![]() |
GŁOS SUROWEGO NAPOMNIENIA |
Przez pewien czas ukrywał się Eliasz w górach nad potokiem Kerit. W ciągu wielu miesięcy w cudowny sposób żywiły go kruki. Lecz po jakimś czasie potok wysechł również. Wtedy Bóg rozkazał Swemu słudze uciekać do kraju pogańskiego, do Sarepty Sydońskiej. „Wstań” — rzekł mu — „i idź do Sarepty, która należy do Sydonu i zamieszkaj tam. Oto nakazałem pewnej tamtejszej wdowie, aby cię żywiła” 1 KRÓL. 17,8.9. Wdowa, która miała żywić Eliasza, nie była Izraelitką. Nigdy nie zaznała przywilejów ani błogosławieństw, jakimi cieszył się naród przez Boga wybrany. A jednak wierzyła w Boga prawdziwego i chodziła w blasku Jego światła, rozjaśniającego ścieżkę jej życia. Teraz, kiedy Eliasz nie mógł bezpiecznie przebywać we własnym kraju, Bóg posłał go do owej kobiety, aby dała mu schronienie w swym domu. „Wstał więc i poszedł do Sarepty, i gdy wchodził do bramy miasta, oto pewna wdowa zbierała tam drwa. Odezwał się więc do niej tymi słowy: Przynieś mi nieco wody w naczyniu, abym się napił. A gdy ona szła, aby nabrać, zawołał jeszcze za nią: Przynieś mi też, proszę, kawałek chleba”. W tym ubogim domu głód również dawał się we znaki. Nadejście Eliasza w dniu, w którym to właśnie wdowa bała się, że musi zrezygnować z walki o zachowanie życia, było wyjątkowo twardą próbą jej wiary w to, że Bóg zaspokoi wszystkie potrzeby. Ale nawet wobec ostateczności okazała się silna i zgodziła się spełnić prośbę nieznajomego, dzieląc się z nim ostatnim kęsem. Rzekła Eliaszowi: „Jako żyje Pan, Bóg twój, że nie mam nic upieczonego, a tylko garść mąki w dzbanie i odrobinę oliwy w bańce. Oto właśnie zbieram trochę drwa, potem pójdę i przyrządzę to dla mojego syna, a gdy to zjemy, to chyba umrzemy”. Lecz Eliasz odpowiedział jej: „Nie bój się! Idź i zrób, jak powiadasz, lecz najpierw przyrządź mi z tego mały placek i przynieś mi go, dla siebie zaś i dla syna swojego przyrządzisz później. Gdyż tak mówi Pan, Bóg Izraela: Mąka w garncu nie wyczerpie się, oliwy w bańce nie zabraknie aż do dnia, kiedy Pan spuści deszcz na ziemię”. Nie mogło być większej próby wiary, niż ta właśnie. Wdowa traktowała dotychczas wszystkich nieznajomych uprzejmie i wyrozumiale. Teraz, czyniąc według słów Eliasza, przeszła najwyższą próbę gościnności. Wierząc, że Bóg Izraela spełni każdą jej potrzebę, nie zważała na cierpienia, które mogłyby spaść na nią i jej dziecko. Rzeczywiście cudowna była gościnność okazana
prorokowi Bożemu przez fenicką kobietę i cudownie jej wiara i szlachetność
zostały wynagrodzone. „I mieli co jeść, ona i on i jej rodzina, dzień w
dzień. Mąka w garncu nie wyczerpała się, oliwy w bańce nie zabrakło według
słowa Pana, które wypowiedział przez Eliasza. Po tych wydarzeniach
zachorował syn tej niewiasty, właścicielki domu, a tak się wzmogła jego
choroba, że przestał oddychać. Wtedy ona rzekła do Eliasza: Cóż ja mam z
tobą, mężu Boży! Przyszedłeś do mnie po to, aby przywieść na pamięć mój
grzech i przyprawić o życie mojego syna.
[ Lecz Eliasz rzekł: Daj mi twego syna. Potem wziął go z jej łona i wyniósł do izdebki na poddaszu, gdzie mieszkał, i położył go na swoim łożu... Potem wyciągnął się trzy razy nad dzieckiem i zawołał do Pana... I wysłuchał Pan prośby Eliasza, i wróciła się dusza tego dziecka do niego, i ożyło. Eliasz wziął dziecię, zaniósł je z poddasza na dół i oddał jego matce, mówiąc: Patrz, że syn twój żyje. Wtedy rzekła kobieta do Eliasza: Teraz poznałam, że jesteś mężem Bożym i słowo Pana naprawdę jest w ustach twoich”. Wdowa z Sarepty podzieliła się z Eliaszem resztką pożywienia, dlatego życie jej i jej syna zostało zachowane. Zawsze tak się dzieje, że Bóg nie szczędzi Swych łask tym ludziom, którzy w ciężkiej potrzebie odnoszą się ze współczuciem i sympatią wobec innych, bardziej potrzebujących. Obiecuje im wielkie błogosławieństwo. Pan nie zmienił się. Władza Jego nie jest dziś mniejsza niż w dniach Eliasza. Obietnica naszego Zbawiciela ma dziś tak samo obowiązującą moc. „Kto przyjmuje proroka jako proroka, otrzyma zapłatę proroka” MAT. 10,41. „Gościnności nie zapominajcie; przez nią bowiem niektórzy, nie wiedząc o tym, aniołów gościli” HEBR. 13,2. Te słowa nie straciły w ciągu wieków swej mocy. Nasz niebiański Ojciec stawia przed Swymi dziećmi trudności, których pokonanie zapewni wielką radość. „Gdy głodnemu podasz swój chleb i zaspokoisz pragnienie strapionego, wtedy twoje światło wzejdzie w ciemności, a twój zmierzch będzie jak południe, i Pan będzie ciebie stale prowadził i nasyci twoja duszę nawet na pustkowiach, i sprawi, że twoje członki odzyskają swoją siłę, i będziesz jak ogród nawodniony i jak źródło, którego wody nie wysychają” IZ. 58,10.11. Chrystus powiada dziś wiernym Swym sługom: „Kto was przyjmuje, mnie przyjmuje, a kto mnie przyjmuje, przyjmuje tego, który mnie posłał”. Żaden akt miłosierdzia dokonany w Jego imieniu nie zostanie zapomniany. Chrystus wyraźnie stwierdza, że kto daje jeść i pić „maluczkim”, nawet najuboższym członkom rodziny ludzkiej, ten daje jeść i pić Synowi Bożemu. „Ktokolwiek by napoił jednego z tych maluczkich tylko kubkiem zimnej wody jako ucznia, zaprawdę powiadam wam, nie straci zapłaty swojej” MAT. 10,40; MAT. 10,42. W ciągu długich lat posuchy i głodu Eliasz
modlił się o to, aby serce Izraela odwróciło się od bałwochwalstwa ku
wierności wobec Boga. Prorok cierpliwie wyczekiwał, podczas gdy ciężka
ręka Pańska spoczywała na zbuntowanej ziemi. Ale gdy widział dowody
cierpienia, serce jego wypełnił smutek. Tęsknił za siłą, która mogłaby
dokonać reformy. Jednakże Bóg sam realizował swój plan i wszystko, co
wierny Jego sługa mógł uczynić, sprowadzało się do modlitwy i wiary w
nadejście decydującego rozstrzygnięcia.
[ Odstępstwo, które w czasie rządów Achaba osiągnęło punkt szczytowy, było owocem wieloletniego zła. Krok za krokiem Izrael oddalał się od sprawiedliwej drogi życia. Pokolenie za pokoleniem coraz śmielej odmawiało powrotu do wiary ojców, aż w końcu większość ludzi poddała się sama władzy ciemnych potęg. Prawie sto lat mijało od czasu, gdy pod panowaniem króla Dawida Izrael zjednoczył się w modlitewnych hymnach, śpiewanych ku chwale Najwyższego, w wyznaniu swej zależności od Jego codziennego miłosierdzia. Posłuchajmy słów uwielbienia zanoszonych ku Panu: Dzięki potędze Nieskończonego elementy natury na ziemi, w morzu i w powietrzu znajdują się w stanie ustawicznego pogotowia. Używa ich dla uszczęśliwienia Swych stworzeń. „Otworzy Pan przed tobą swój skarbiec dobra, niebiosa, aby dawać deszcz na twoją ziemię w czasie właściwym, aby błogosławić wszelką pracę twoich rąk” 5 MOJŻ. 28,12. „Ugruntowałeś ziemię na trwałych podstawach, Izrael miał wiele powodów, aby się radować. Kraj, do którego przywiódł go Pan, był ziemią mlekiem i miodem płynącą. Podczas przemarszu przez pustynię Bóg zapewnił lud, że zaprowadzi go do kraju, w którym nie będzie nigdy cierpiał na brak deszczu. Rzekł im: „Gdyż ziemia, do której idziecie, aby ją posiąść, nie jest taką jak ziemia egipska, skąd wyszliście, którą zasiawszy swoim ziarnem, nawadniałeś swoimi nogami, jak ogród warzywny. Lecz ziemia, do której się przeprawiacie, aby ją posiąść, to ziemia gór i dolin, zraszana z nieba wodą deszczu. Jest to ziemia o którą Pan, Bóg twój, się troszczy. Stale odpoczywają na niej oczy Pana, Boga twego, od początku roku do końca roku.” Obietnica obfitości deszczu uwarunkowana była posłuszeństwem. „A zatem, jeżeli słuchać będziecie moich przykazań, które Ja wam dziś daję, miłując Pana, Boga waszego i służąc mu z całego serca swego i z całej swojej duszy, to On będzie spuszczał deszcz na waszą ziemię we właściwym czasie: jesienny i wiosenny, a ty będziesz zbierał swoje zboże, swój moszcz i swoją oliwę; On też będzie dawał na twoich polach trawę dla twego bydła, a ty będziesz jadał do syta. Strzeżcie się, aby wasze serce nie dało się zwieść” — upominał Pan Swój lud — „i abyście nie odstąpili i nie służyli bogom innym i nie oddawali im pokłonu, gdyż Pan wybuchnie na was gniewem i zamknie niebiosa, że nie będzie deszczu, a ziemia nie wyda swego plonu, i szybko zginiecie w tej pięknej ziemi, którą Pan wam daje” 5 MOJŻ. 11,10-17. Bóg przestrzegał Izraelitów: „Lecz jeżeli nie usłuchasz głosu Pana, Boga twego, i nie będziesz pilnie spełniał wszystkich jego przykazań i ustaw jego, które ja ci dziś nadaję, to przyjdą na cię te wszystkie przekleństwa i dosięgną cię”. „Niebo, które jest nad twoją głową stanie się jak miedź, a ziemia która jest pod twoimi nogami, jak żelazo. Pan sprawi, że deszczem twojej ziemi będzie proch i pył. Padać będzie na ciebie z nieba, aż zginiesz” 5 MOJŻ. 28,15; 5 MOJŻ. 28,23-24. Oto niektóre spośród mądrych rad Jahwe, udzielonych starożytnemu Izraelowi: „Przyjmijcie zatem te moje słowa do swego serca i do swojej duszy i przywiążcie je jako znak do swojej ręki, i niech będą jako opaska między waszymi oczyma; nauczajcie ich swoich synów, mówiąc o nich, gdy siedzisz w domu i gdy jesteś w drodze, gdy się kładziesz i gdy wstajesz” 5 MOJŻ. 11,18-19. Polecenia te odznaczały się jasnością i ścisłością. Mijały stulecia, przychodziły na świat nowe pokolenia, a Izrael coraz bardziej tracił z oczu wskazania Boże, udzielone dla jego duchowego dobra. Niszczycielski wpływ apostazji zagroził nawet utratą nadziei na łaskę Bożą. Tak oto doszło do tego, że Bóg zmuszony był
nawiedzić swój lud najsroższym z wyroków. Przepowiednia Eliasza znalazła
straszliwe wypełnienie. Przez trzy kolejne lata poszukiwano daremnie
zwiastuna klęski, przetrząsano miasta, jeżdżono z kraju do kraju. Wielu
władców dało Achabowi uroczyste słowo, że w ich państwie nie znaleziono
obcego proroka. Prowadzono jednak poszukiwania, ponieważ Izebel i kapłani
Baala nienawidzili Eliasza z głębi serca. Nie szczędzili więc wysiłków,
żeby go choćby spod ziemi wydobyć. A deszczu dalej nie było.
[ W końcu, „po upływie długiego czasu”, usłyszał Eliasz słowo Boże: „Idź, pokaż się Achabowi, gdyż chcę spuścić na ziemię deszcz”. Posłuszny Bożemu wezwaniu, „poszedł więc Eliasz, aby ukazać się Achabowi”. W czasie gdy prorok wyruszył w podróż do Samarii, Achab namawiał Abadiasza, ochmistrza domu królewskiego, aby nakazał szukać nowych strumieni i źródeł wody dla ratowania głodujących stad owiec. Nawet na królewskim dworze skutki długotrwałej posuchy dały się odczuć. Zaniepokojony tym głęboko król postanowił osobiście pomagać słudze w szukaniu miejsca odpowiedniego na pastwiska. „I podzielili między siebie kraj, aby go przejść; Achab poszedł osobno jedną drogą, a Obadiasz poszedł osobno drugą drogą. A gdy Obadiasz szedł droga, oto wyszedł mu naprzeciw Eliasz. Poznawszy go, padł na twarz i rzekł: Czy to ty jesteś, panie mój, Eliaszu?” Przez cały okres odstępstwa Obadiasz pozostał wierny. Jego pan i władca nie zdołał odciągnąć go od przymierza z Bogiem. Dlatego Eliasz zaszczycił go teraz pewną misją, mówiąc: „Idź, powiedz swojemu panu: Oto jest Eliasz.” Wielce przerażony Obadiasz wykrzyknął: „Cóż zawiniłem, że chcesz swego sługę wydać w rękę Achaba, aby mnie kazał zgładzić”. Wykonanie tego polecenia równało się niechybnej śmierci. „Jako żyje Pan, twój Bóg, że nie ma narodu ani królestwa, do którego by nie posłał mój pan, aby cię tam szukano, a gdy mówiono: Nie ma go tu, to odbierał przysięgę od królestw i od narodów, że cię nie znaleziono. A teraz ty powiadasz: Idź, powiedz swemu panu: Oto Eliasz. Gdy ja ruszę się stąd, duch Pana może cię zanieść na miejsce, którego nie znam. Ja pójdę zanieść Achabowi wiadomość, a on cię tu już nie zastanie i wtedy mnie zabije.” Gorąco prosił Obadiasz proroka, aby nań nie nalegał. „Czy nie doniesiono mojemu panu o tym, co uczyniłem, gdy Izebel kazała tępić proroków Pana, że ukryłem stu z proroków Pana, po pięćdziesięciu mężów, w pieczarach i żywiłem ich chlebem i wodą? A teraz ty powiadasz: Idź, powiedz twemu panu: Oto Eliasz. Przecież mnie zabije.” Wówczas Eliasz uroczyście mu przyrzekł, że nie
posyła go na próżno. Obiecał: „Jako żyje Pan Zastępów, przed którego
obliczem stoją, że jeszcze dziś mu się pokażę”. Uspokojony tym „szedł więc
Obaliasz, aby się spotkać z Achabem, i doniósł mu o tym.”
[ Ze zdumieniem słuchał król wieści o człowieku, którego bał się i którego tak uparcie poszukiwał. Król doskonale wiedział, że Eliasz nie narażałby bez powodu swego życia i że musi czuć się bezpieczny, skoro naznaczył mu spotkanie. Czy możliwe, żeby prorok zwiastował Izraelowi nowe nieszczęście? W sercu miał tysiące przeczuć i wątpliwości. Pamiętał uschniętą rękę Jeroboama. Achab nie złorzeczył i nie ośmielił się podnieść ręki na posła Bożego. W otoczeniu gwardii przybocznej, drżąc i borykając się z własnymi myślami, szedł teraz monarcha na spotkanie z prorokiem. Król i prorok stanęli przed sobą twarzą w twarz. Chociaż Achab aż dyszał nienawiścią, w obecności Eliasza wydawał się bezsilny i zniewieściały. Pierwsze jego słowa: „Czy to ty jesteś, sprawco nieszczęść Izraela?” — objawiły to, co krył najgłębiej w sercu. Achab dobrze wiedział, że to mocą Słowa Bożego niebiosa stały się niby mosiądz, ale umyślnie chciał proroka obarczyć odpowiedzialnością za klęski, które nawiedziły kraj. To zupełnie naturalne, że człowiek postępujący źle stara się zrzucić swoją winę na wysłanników Bożych, którzy przychodzą mu tylko oznajmić, jaki będzie rezultat zejścia z drogi sprawiedliwości. Ci ludzie, którzy sami oddali się w ręce szatana, nie są w stanie widzieć siebie i swego postępowania tak, jak widzi i ocenia je Bóg. Kiedy ustawi się przed nimi zwierciadło prawdy, oburzają się na każdy postawiony im zarzut. Zaślepieni grzechem, nie chcą się upokorzyć. Uważają, że to słudzy Boga zwrócili się przeciwko nim i dlatego pochłania ich pragnienie zemsty. Pewien swej niewinności, stojąc przed Achabem Eliasz nie tłumaczył się ani nie usiłował w niczym przypodobać się królowi. Nie śpieszył się wcale z oznajmieniem dobrej nowiny o zakończeniu suszy. Wzburzony słowami Achaba, broniąc czci Boga odpowiedział królowi, że to jego grzechy i grzechy jego ojców ściągnęły na Izraela straszliwą klęskę. „Nie ja sprowadziłem nieszczęście na Izrael, lecz ty i ród twojego ojca przez to, że zaniedbaliście przykazania Pańskie, a ty poszedłeś z Baalami.” I dziś potrzebny jest głos surowego ostrzeżenia, ponieważ ciężkie grzechy oddzieliły ludzi od Boga. Modna stała się niewierność. Tysiące ludzi powtarza to samo hasło: „Nie chcemy, aby ten królował nad nami” ŁUK. 19,14. Przyjemne kazania nie pozostawiają głębszego wrażenia w sercach ludzkich; trąbka nie daje pełnego dźwięku. Ludzie przestali reagować na ostre, przejrzyste prawdy Słowa Bożego. Wielu jest dziś uważających się za chrześcijan,
którzy, gdyby mogli wyrazić swoje prawdziwe uczucia, zapytaliby: — Czy
trzeba mówić tak otwarcie? Dlaczego Jan Chrzciciel mówił faryzeuszom:
„Plemię żmijowe, któż wam poddał myśl, aby uciekać przed przyszłym
gniewem?” ŁUK. 3,7.
[ Dlaczego prorok wywołał taki gniew Herodiady, wypomniawszy Herodowi, że źle uczynił żyjąc z żoną swego brata? Poprzednik Chrystusa oddał swe życie za śmiałe wyjaśnienie prawdy. Czemu nie mógł poruszyć tych, o których chodziło, nie naraziwszy się na niezadowolenie grzeszników? Tak postępować muszą wszyscy prawdziwi chrześcijanie, jeśli chcą stanowić nieustraszoną straż praw Bożych. Nie mogą tolerować zła i godzić się z grzechem, lecz muszą otwarcie go piętnować. Kiedy wreszcie raz jeszcze w całym kościele rozlegnie się głos upomnienia? „Ty jesteś tym mężem” 2 SAM. 12,7. Te słowa zrozumiałe i oczywiste wypowiedział Natan do Dawida. Gdyby nie padały one tak rzadko, widzielibyśmy więcej mocy Bożej, działającej wśród ludzi. Wysłannicy Boga nie dochodziliby do wniosku, że bezowocne są wszystkie ich wysiłki. Nie żałowaliby własnego poświęcenia w przyjściu ludziom z pomocą, w doprowadzeniu ich do Najwyższej Prawdy. Ci kaznodzieje, którzy podobają się ludziom, którzy wołają: Pokój, pokój — gdy Bóg nie mówi o pokoju — powinni lękać się i prosić o łaskę z powodu swej nieszczerości, z braku odwagi. To nie z miłości do bliźnich starają się złagodzić swoje posłannictwo. Ludzie ci nie mają silnego charakteru, wybierają drogę łatwiejszą. Prawdziwa miłość poszukuje bowiem, przede wszystkim uwielbienia Boga i zbawienia duszy. Ci, którzy taką miłość mają, nie zawahają się mówić prawdy, byle tylko pomóc ludziom. Gdy dusze bliźnich znajdą się w niebezpieczeństwie, kaznodzieje Boga nie będą myśleć o sobie, ale zaczną głosić Słowo Boże, nie usprawiedliwiając ani nie wybielając zła. Gdybyż każdy duchowny mógł ukazać wagę i świętość swego dzieła z odwagą taką, jak Eliasz! Każdy wysłannik Boży dźwiga wielką odpowiedzialność. Ma przecież nakazane: „Karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem” 2 TYM. 4,2. Na miejscu Chrystusa kaznodzieja wykonywać ma pracę jako strażnik tajemnic nieba, winien krzepić-sprawiedliwych i ostrzegać nieposłusznych. Względy światowe nie mogą mieć dla niego znaczenia. Nie może nigdy zboczyć ze ścieżki którą wskazał Jezus. Duchowni powinni trwać w wierze, pamiętając o rzeszach świadków, którzy ich otaczają. Nie głoszą bowiem słów własnych, lecz słowa Tego, który jest Większy niż mocarze ziemi. Posłanie ich winno się zaczynać od słów: „Tak mówi Pan”. Bóg powołuje takich jak Eliasz, Natan i Jan Chrzciciel — ludzi zdolnych do wykonania Jego misji, którzy wiernie i skrupulatnie wypełnią swoje życiowe posłannictwo, odważnie mówiąc prawdę. Nie może bowiem Bóg używać do tego celu ludzi, którym w razie niebezpieczeństwa zabraknie wytrwałości, podczas gdy odwaga i siła będą nieodzowne, by stanąć w obronie prawdy. Pan powołuje mężów wiernych i gotowych na wszystko, zdolnych do prowadzenia walki ze złem, z potęgami i władcami ciemności tego świata, z duchowymi słabościami. I do takich jak oni przemówi słowami: „Dobrze, sługo dobry i wierny!... Wejdź do radości pana swego” MAT. 25,23.
inne tematy z tej serii: opracowanie tekstu © 2003 M. i J. Maciak, M. Kużnik |
główna |
pastor |
lekarz |
zielarz |
rodzina |
uzależnienia
| kuchnia
| sklep |
||||
|
||||
© 1999-2003 NADZIEJA.PL Sp. z o.o. Wszystkie prawa zastrzeżone. |
||||
![]() |
|